Dziś będzie trochę bardziej osobiście, ale nie za bardzo
Od dłuższego czasu możesz przeczytać w moich postach o budowaniu dobrej relacji ze sobą, jaką cenę płacisz kiedy zaniedbujesz ten obszar swojego życia i co możesz zrobić, aby to zmienić.
Dziś podzielę się jak u mnie sprawdziła się dobra relacja ze sobą.
Zeszły tydzień miałam zwariowany.
Działy się rzeczy nieprzewidywalne, a moje podejście do nieprzewidywalności jest …zależne od nieprzewidywalności
W poniedziałek zepsuł mi się komputer, padła mi przeglądarka a z nią hasła i dostęp do wielu kont (między innymi FB).
Nie ukrywam, o mały włos nie rozpłakałam się nad własną niedolą.
We wtorek, utworzyłem nowe konto na FB (o czym pisałam) ale ono też mi nie chciało działać na komputerze.
Zaniosłam wszystko do informatyka, który oczarował i odczarował mi FB.
Później trening i szukanie miejsca na osiedlowym parkingu.
“Wszechświat mi sprzyja, znalazłam miejsce”.
Środa rano, mój kochany mąż (który jechał rano autem do pracy) informuje mnie, że mam się stawić na komendzie policji.
Druga ciekawa rzecz…wieczorem byłam umówiona na spotkanie i jakimś cudem miałam zapisaną godz. 18:00 a spotkanie było na…17:00.
Trzecia rzecz…dostałam swój pierwszy mandat (warto zwrócić uwagę, jak się parkuje, czy nie podwójnej ciągłej).
Na wieczór jeszcze była jedna przedwczesna niespodzianka, która zmusiła mnie do zmiany planów na czwartek.
Czwartek przeleżałam w łóżku, obawiając się tego…co się jeszcze może przydarzyć.
W piątek odebrałam komputer od informatyka.
Miniony tydzień, każdego dnia “serwował” mi jakąś “niespodziewajkę”. ( Niczym Zgrywus ze Smerfów)
Gdybym miała taki tydzień, kilka lat temu, chodziłabym zła na cały świat i na siebie.
Wszystko co mi się przydarzyło, traktowałabym jako narastający zbiór problemów, które potraktowałbym jako narzędzia do “biczowania siebie”
“ jak mogłaś być tak głupia i zaparkować w tym miejscu?”,
“ gdybyś pojechała na inny parking nic by się nie stało”,
“ gdybyś już wcześniej zaniosła komputer do przeglądu nic by się nie stało”
i do podkopywania swojego poczucia wartości.
Identyfikowałam się wówczas, ze wszystkim co mi się przydarza.
I uwierz mi jest to bardzo nie fajne podejście do siebie, zabiera dużo więcej- nie dając nic w zamian.
Przez cały tydzień chodziłabym poobijana mentalnie, gdzie co najsmutniejsze, byłabym swoim własnym oprawcom.
Dziś jest inaczej.
W tym dziwnym czasie, dałam sobie dużo wsparcia – wierząc, że to co się przydarza ma swoją wartość, że jest to coś co ma zaowocować na przyszłość.
Skupiłam się na pozytywach każdej sytuacji.
Dzięki wydarzeniom zeszłego tygodnia, dziś jestem wdzięczna, bo:
– mam naprawiony i hulający jak burza komputer,
– mam naprawioną aplikację FB na telefonie,
– miałam tydzień odpoczynku od pracy,
– spotkanie, na które się “spóźniłam”, i tak byłam na czas,
– wiem, gdzie już nie będę parkowała na osiedlu,
– pierwszy mandat mam za sobą (kiedyś musi być ten pierwszy raz),
– wiem, że z każdą sytuacją sobie poradzę,
– będąc wówczas dla siebie dobrą, wzmocniłam jeszcze bardziej siebie i swoją siłę psychiczną.
Nie raz nie mamy wpływu na to co nam się w życiu przydarza, ale zawsze mamy wpływ jak na te wydarzenia zareagujemy.
Możemy się wówczas “boksować psychicznie” i mieć same straty, albo być dla siebie przyjacielem i ze wsparciem stawić im czoła, budując się wewnętrznie.
I teraz mam zadanie dla Ciebie.
Pomyśl.
Zastanów się jakie masz podejście do siebie, kiedy coś idzie nie po Twojej myśli?
Jakie masz wówczas myśli na swój temat i tego co Ci się przydarzyło?
Czy sobie wówczas ułatwiasz czy utrudniasz przejście danej sytuacji?
Ja polecam ułatwianie.
Pozdrawiam i życzę Ci Cudnego dnia.